Szymonek w pierwszej klasie…

Skończy się listopad, za nami pierwsze trzy miesiące uczęszczania Szymonka do pierwszej klasy szkoły podstawowej ogólnodostępnej. Myślę, że to dobry czas na krótkie podsumowanie tego etapu w nowym środowisku. Jako rodzice, chyba nie jesteśmy odosobnionym przypadkiem, że przed rozpoczęciem nauki przez syna w pierwszej klasie towarzyszył nam niepokój, zastanawialiśmy się czy dokonaliśmy właściwego wyboru szkoły. Inne pytanie jakie zaprzątały nam głowę to, to czy będzie dobrze czuł się w nowej placówce, czy będzie lubił do niej chodzić, jak odnajdzie się w nowej grupie rówieśniczej i wiele jeszcze innych, a na końcu jakim będzie uczniem?
Wiedzieliśmy, że Szymonek będzie musiał pokonać taki hamulec w sobie, taki opór, który wynika z trudności adaptacyjnych w nowym środowisku, który napawa go lękiem. Dużo rozmawialiśmy o szkole, opowiadaliśmy synowi różne historie związane z naszą edukacją, a chyba najbardziej na czasie były przykłady związane z nauką w szkole podstawowej ukochanego kuzyna i oczywiście brata. Mieliśmy świadomość tego, że w szkole Szymonek spotka dzieci z różnych środowisk, o różnym temperamencie i o różnych charakterach. Tłumaczyliśmy mu, że takie jest życie, że na swojej drodze spotka dzieci pewne siebie, które będą próbowały narzucić innym wiele rzeczy, ale i takie, które może będą troszeczkę wycofane, nieśmiałe i to tylko od niego będzie zależało z kim będzie się najwięcej bawił, rozmawiał z kim nawiąże najlepsze relacje w klasie.
W połowie listopada odbyła się wywiadówka w szkole i Pani wychowawczyni przedstawiła rodzicom ogólne wyniki testu związane z gotowością szkolną naszych dzieci. Klasa Szymonka liczy 20 uczniów i syn uplasował się w siódemce dzieci, które najlepiej rozwiązały test i zdobyły powyżej 55 pkt. na 67 możliwych. Z całej klasy na tym etapie jedno dziecko czyta płynnie, a trójka czyta sylabizując i do tej grupy zalicza się także Szymuś. Jesteśmy bardzo dumni z syna, wspieramy go i jesteśmy przekonani, że jest w stanie w życiu osiągnąć bardzo wiele.
Na koniec warto się zastanowić jaka powinna być dobra szkoła, może należałoby napisać idealna dla ucznia ze spektrum zaburzeń autystycznych? Z mojego punktu widzenia powinna być to szkoła otwarta w szerokim tego słowa znaczeniu. Szkoła, w której przede wszystkim dyrekcja, nauczyciele są otwarci na inność drugiego człowieka, uważnie słuchają rodziców, obserwują ucznia, starają się szukać rozwiązań, współpracują ze sobą dla dobra dziecka. Szkoła, która traktuje rodziców jak partnerów, współpracuje z nimi na co dzień. Szkoła, która potrafi czasami pomimo niesprzyjających warunków lokalowych, wypracować takie rozwiązania, dzięki którym uczeń z autyzmem będzie potrafił znaleźć w niej swoje miejsce, będzie czuł się częścią społeczności szkolnej, będzie akceptowany i dostrzeżony.
Nie może być takiej sytuacji, że nauczyciele reagują lękiem i różnego rodzaju reakcjami obronnymi, w momencie kiedy dowiadują się, iż w ich klasie pojawi się uczeń z autyzmem. Takie reakcje mogą być spowodowane w moim odczuciu niewiedzą na temat tego zaburzenia i w konsekwencji mogą pojawić się wątpliwości co do własnych kompetencji, ale trzeba pracować nad sobą, trzeba się doszkalać i rozwijać.
Zaburzenia ze spektrum autyzmu są na pierwszy rzut oka niewidoczną niepełnosprawnością. Publikacje naukowe z jednej strony mówią o tym, że zachowania takiego dziecka zwracają uwagę, są odmienne, często dla wielu ludzi niezrozumiałe i dziwaczne, a z drugiej strony mówią o tym, że osoby z autyzmem bardzo różnią się między sobą. Na chwilę obecną autyzm naszego syna dla ludzi, którzy nas nie znają jest niewidoczny i niezauważalny. Na słowa wielkiego uznania za wysiłek wkładany w codzienną naukę i postawę prezentowaną w szkole zasługuje nie tylko Szymonek. Na słowa uznania zasługuje także szkoła (dyrekcja) Pani wychowawczyni, inni nauczyciele uczący naszego syna.