Jestem rodzicem

Lubię porządek, dobrą organizację dnia i nie znoszę nagłych zmian planów, ale nad tym bezustannie pracuję (cechy autyzmu?). Tak sobie myślę z perspektywy czasu, że kiedyś moje kontakty z innymi ludźmi w życiu codziennym były mocno niedoskonałe. Mój syn dał mi wspaniałą możliwość zrozumienia siebie i swojego dzieciństwa, które nie było kolorowe.
Od jakiegoś czasu Szymonek zadaje mi pytania związane z moją pracą i w miarę własnych możliwości staram się mu to wszystko tłumaczyć. Pierwsza odpowiedź jak przyszła mi do głowy to, że moja praca w głównej mierze koncentruje się na opiec nad nim, na zabezpieczaniu jego potrzeb, dawaniu mu maksymalnie dużo miłości, ciepła, cierpliwości, zrozumienia, poczucia bezpieczeństwa i zajmowaniu się domem. Synek nie dając mi dokończyć stwierdził, że chyba sobie żartuję, ponieważ jak mówię o zajmowaniu się nim to co ja robię w czasie kiedy on jest w szkole? Na pewno trzeba to uznać za trafne spostrzeżenie, ale tłumacząc mu dalej wyliczałem inne rzeczy, które robię podczas jego nieobecności. Miedzy innymi przygotowywanie posiłków dla niego, prowadzenie diety w autyzmie to ciągłe szukanie kulinarnych inspiracji w celu urozmaicenia menu i przemycania wielu wartościowych produktów. Staram się aby jego obiady, przekąski i wszystkie inne pokarmy były przede wszystkim smaczne, odpowiednio zbilansowane i miały dla niego odpowiednią konsystencję. Następny element na który mu zwróciłem uwagę to terapia. Na początku było jej naprawdę dużo, o różnych porach i na dodatek dużą część zadań mieliśmy do wykonania w domu. Do tego prowadzimy bloga o nim, o naszej drodze, terapii, przemyśleniach, aby rodziny borykający się z podobnymi problemami miały możliwość skorzystania z naszych doświadczeń. Później Szymonek stwierdzi, że nie chce już o tym rozmawiać, a to co mówię wydaje się mu dziwne.
Na dzień dzisiejszy syn uczęszcza do pierwszej klasy szkoły podstawowej ogólnodostępnej i zajęcia kończy trzy razy w tygodniu o godzinie 11:25 i dwa razy o 12:20. Po zajęciach lekcyjnych jeśli dopisuje pogoda idziemy na plac zabawa i tu mamy kolejną okazję do rozmów związanych z tematem „praca taty”. Oczywiście przeszkadza mu mała liczba dzieci znajdujących się na placu zabaw, ponieważ jak mówi nie będzie z kim poszaleć. O takiej porze z Szymonka klasy odbierane są jeszcze dwie osoby, pozostała część klasy udaje się na świetlicę szkolną. Pytałem go kilkakrotnie, co myśli o zajęciach świetlicowy, o możliwości jeszcze lepszej integracji z klasą, uczęszczaniem na różne kółka realizowane w szkole, ale mówi, że po lekcjach jest już wystarczająco wyczerpany i ucina temat.
Dwa razy w tygodniu Szymonek w ramach godzin rewalidacyjnych ma zajęcia z integracji sensorycznej, które w głównej mierze mają na celu poprawienie motoryki małej i wygaszenie odruchów bazowych. Motoryka nie jest dana nam od urodzenia, musimy ją wykształcać przez nieustanny, swobodny ruch, a także różnego rodzaju działania sterowane, które poprawiają sprawność ruchową ciała. Rozwój ogólnej sprawności fizycznej jest bardzo ważnym elementem dla prawidłowego funkcjonowania dziecka. U Szymonka nad motoryką małą musimy nadal pracować, ponieważ przy precyzyjnych ruchach, dużą rolę odgrywa odpowiedni dobór siły, mam tu na myśli przede wszystkim pisanie, malowanie, wiązanie sznurowadeł, zapinanie guzików czy wycinanie.
Na chwilę obecną Szymonek bardzo mocno dociska kredki czy ołówek podczas pisani, malowania i w konsekwencji szybko się męczy. Mamy świadomość, iż dziecko rozwijające się wolniej od rówieśników, może w przyszłości mieć problemy w pełnym uczestnictwie w lekcjach, związanym z wolniejszym pisaniem od pozostałych dzieci w klasie. W takim wypadku jest niebezpieczeństwo wystąpienia problemów emocjonalnych, podczas gdy harmonijny i prawidłowy rozwój motoryki małej pozwala na wytworzenie pozytywnego obrazu samego siebie. Sprawne ręce dają jeszcze możliwość inicjowania działań i rozwiązywania problemów, dostarczają narzędzi do wykonywania różnych czynności, wpływają jednocześnie na wszystko i wszystkich w otoczeniu dziecka. W chwilach zwątpienia, zniecierpliwienia, podczas domowych zajęć z integracji sensorycznej czy podczas odrabiania zadań, powtarzamy Szymonkowi, że każda dobrze wykonana praca kiedyś w przyszłości przyniesie zamierzony efekt. Ostatnio stwierdził, że jeśli jego praca polega na chodzeniu do szkoły, na zajęcia pozalekcyjne, odrabianiu zadań, ćwiczeniach – to za to wszystko należy mu się nagroda w postaci chociażby dłuższego dostępu do przyjemności komputerowych.
Po przemyśleniach związanych z moją aktywnością zawodową, a może należałoby napisać z jej brakiem, w drodze do szkoły Szymonek zapytał mnie czy jak jeszcze kiedyś pracowałem to czy ta praca sprawiała mi radość i na czym ona polegała. Wcześniej podczas zabaw klockami opowiadałem mu, że pracowałem kiedyś w budownictwie i stwierdził, że też kiedyś w przyszłości chciałby zostać „budownikiem”. Odpowiadając na jego pytanie powiedziałem mu, że praca w budownictwie dawała mi dużo satysfakcji, szczególnie taka związana z kamieniarstwem, ale w związku z problemami zdrowotnymi byłem zmuszony z niej zrezygnować, a później urodził się on i tak po powrocie mamy do pracy zostaliśmy do siebie „przyspawani” 🙂 i tworzymy obecnie nierozerwalny duet.
Sądzę, iż naturalnym odruchem każdego rodzica powinna być chęć pomocy swojemu dziecku w sposób najbardziej adekwatny, który nie będzie wywoływał w dziecku irytacji, stresu czy lęku. Zwykła codzienna, mozolna praca, cierpliwość do odpowiadania czasem na nietypowe, trudne pytania, praca polegająca na uporządkowaniu przysłowiowego świata dziecka i konsekwentne realizowanie wspólnie poczynionych ustaleń pozwolą zbliżyć nam się do upragnionego celu.